sobota, 1 marca 2014

Wiejska chata

Obiecałam sobie, że wracam na bloga! Tylu fantastycznych ludzi tu spotkałam (m.in. Mariannę, z którą zrobiłyśmy sobie wymiankę kilka lat temu kompletnie się nie znając, a teraz mogę chyba powiedzieć, że jesteśmy Przyjaciółkami). Poznałam sporo ciekawych blogów, które stały się dla mnie inspiracją, dowiedziałam się o Waszych problemach, o Waszych upodobaniach no i, co najważniejsze, CZYTAŁAM! Tak, teraz, gdy mam coraz mniej czasu, bo świat pędzi, bo my pędzimy, nie czytam! Nic! Przyznaję się z wielkim wstydem, że czytanie stało się dla mnie czymś ekskluzywnym, na co mnie po prostu nie stać. Nie mam czasu... Bo to zakupy, bo warsztaty, bo pracowania, bo zamówienie... No i oczywiście ciągle tylko "maaaaamoooo, mamo, mamoooo!!"
Jagódka wkrótce kończy 4 lata, nawija, jak przedstawiciel sieci telefonów komórkowych i oczywiście ciągle chce, żeby się z nią bawić. Więc jakoś przemycam czasem mój czas i wsiadam na fejsa, żeby chociaż cokolwiek się dowiedzieć, cokolwiek zamieścić, cokolwiek przeczy... nie, nie -  po prostu zobaczyć... Żyjemy w kulturze obrazkowej, tego nie da się ukryć, no, ale ale, moi drodzy - jesteśmy przecież homo sapiens. Trzeba czasem pobudzić swój mózg czymś innym niż kolorowy obrazek, w dodatku najchętniej poruszający się bardzo żwawo.
Ostatnio dużo czasu spędzam na FB, ale tam mam wrażenie panuje atmosfera lotniska, przystanku, szybkiej wymiany kontaktów, a blog to takie miejsce, gdzie można przysiąść, wypić kawę, herbatę, odpocząć, porozmawiać...
Oczywiście z fejsbuka nie zrezygnuję, bo po prostu go lubię. Czasami mi się wydaje, że ludzie wstydzą się do tego przyznać, a przecież chyba połowa ludzkości siedzi tam dzień w dzień. Ja też.
Aha, no i jeszcze jedno. To oczywiście informacja dla tych, którzy nie widza nas na fejsie: przeprowadziliśmy się. Ale nie na inną ulice, do pobliskiej miejscowości, nie na drugi koniec miasta, nie 20 km dalej, nawet nie 100 km dalej, ale, a co tam, 600 km dalej, czyli na drugi koniec Polski. Nawet jest ponoć taki serial - "To nie koniec świata" - to tylko Podlasie. No właśnie, na Podlasie. A dokładniej na granicę Podlasia, Polesia i Lubelszczyzny:) Magiczna to kraina... Pełna przeciwieństw, skrajności, dziwności, maleńkich kapliczek, krzyży przydrożnych w niespotykanej ilości i mnóstwa ciepłych ludzi.

Mieszkamy na wsi, w ciepłej, drewnianej chacie z wielkim sadem, z dwoma psami, z fajowym parapetem i gankiem... Mmmmm, już nie mogę doczekać się wiosny, gdy będziemy śniadania jeść w sadku, pić kawę na ganku i wsłuchiwać się w odgłosy rosnącej przyrody...

A dlaczego się przenieśliśmy tak daleko od wszytskiego, co znamy? O tym nastepnym razem, bo zza ściany słyszę: "maaamoooo!!!!!"
;)
Pa
Ewa
Tak wyglądalismy, gdy 3 m-ce temu ruszyliśmy na wschód;)
Oto parapet, na którym wszystko fajnie wygląda;)
To stół w kuchni, na który czekałam całe moje życie! Mogę spędzać przy nim calutkie dni;)
Ta drewniana chata stała się na jakiś czas naszym domem.
A to zajawka tego, co robiłam przez dwa m-ce czekając na przyjazd mojego pieca do wypału ceramiki;)

6 komentarzy:

  1. Czy ja dobrze widzę tam.... dzika????? ;)
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle Was poniosło :) Fajna chatka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, troche poniesło:)
    Dziekuję:) Fajnie, że zajrzałyście, bo już myślałam, ze tu tylko wiater hula ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyjaciółką to chyba wiadomo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    poniosło Was ale bliżej mnie i cały czas myślę kiedy w końcu się uda nam spotkać :) pozostaje tylko pytanie... czy jeśli Was odwiedzę będę chciała wrócić do siebie??? sielsko, anielsko i wiejsko! mieszanka moja wymarzona :) buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama ocenisz, jak przyjedziesz:) Nasze wymarzone miejsce trochę inaczej wygląda. Ale tam dopiero sie przeprowadzimy:D
      A spotkac uda nam się na pewno niedługo:)

      Usuń

Chyba nie ma się co łudzić...

....że będę prowadzić regularnie tego bloga... łatwiej jednak nam jest to robić na fb, bo szybciej wstawia się posty i szybciej jest reakcja...